Bambinka ubrała się bardzo pogodnie,
miała na sobie czerwone spodnie,
żółciutki pasek i trzewiczki,
i takie same rękawiczki.
Reszta ubioru była kremowa,
od góry bardziej czekoladowa,
z tartym migdałem i orzechami,
wisienką, lukrem i fistaszkami.
Na nosku puszek cynamonu,
który naniesion uprzednio w domu,
rozsiewał wśród okolicy,
zapach jestestwa i tajemnicy.
Bambiś lubiła wytworne bale,
koronki, tiule, jedwabne szale,
perły, diademy, tasiemki, wstążki,
grube pierścienie, złote obrączki…
(We wszystkim tym umiłowanie
miała, Przeszanowne Panie).
Partia to była z najwyższej półki,
warta rumaka, złotej szkatułki,
obligacyji różniastej maści,
spotkań, kolacyj, serca zapaści.
Lecz wówczas Bambiś podlotkiem była,
o wielkich balach tylko marzyła,
o sukniach, trenach, złotych słodkościach,
bogatych krewnych i licznych gościach.
(Jak to podlotek, trzpiotka i trzcinka,
naiwne dziewczę, mała dziewczynka).
By więc ukrócić oczekiwanie,
kiedy się Bambiś kobietą stanie,
stawiała wszystko na jedną kartę,
bojowo idąc,
z losem w zaparte.
Taki wojownik – co tylko w domu,
odwagą, męstwem,
a po kryjomu
klejone znaczki, cienkie bibułki,
suszone kwiaty i przyjaciółki.
Wszystko to wtenczas było świeżością,
szczypiorkiem, trawą, serca radością.
Życiem obłoczków na letnim niebie,
przelotnym deszczem, kwiatem na krzewie.
Tak się kręciły bańki mydlane,
bąbelki mleczne, płatki różane.
Aż do momentu pożółkłej trawy,
kiedy runęły to baobaby.
Upadły drzewa z ogromnym trzaskiem,
zatrzęsły mocno sosnowym laskiem,
który ukryty za domem Państwa,
uchylał koron na znak poddaństwa.
Aby nie było za dużo treści,
której ów wierszyk już nie pomieści,
zakończę na tym, Drodzy Słuchacze,
że człowiek biega,
a kangur skacze.
Nie, tak perfidnie to nie spuentuję,
zaraz ripostę tu narysuję,
uszytą wedle oczekiwania,
by nie powiększać rozczarowania.
Bambinka mając dwadzieścia latek,
wsiadła cichaczem na parostatek,
tam zaś poznawszy pięknego Pana,
(w którym do dzisiaj jest zakochana),
wyszła za mąż.
Taki to finał, Moi Kochani,
w historii krótkiej zasłuchani.
Niech się Wam wiedzie,
w bogactwie, w biedzie.
Bądźcie szczęśliwi.
Dobranoc misie,
żuczki i ptysie.
Szkrabki kochane,
jak malowane słońce.
Pa-pa,
Dobranoc,
pierzynka i koc
niech Wam okryje
stópki, rączęta, nosek i szyję.
Jeszcze buziaczek
Mamusi, Taty,
siostry i brata,
śnijcie o Bambiś pośrodku lata.