sobota, 24 października 2009

"Na żółto i na niebiesko"

Tatulino niebieski bez różowej kreski
na monumencie z chmury
łata asfaltowe dziury
w naszym świecie.
Mądrzejszego od Niego
nigdzie nie znajdziecie.

Patrzy na Nas z wysoka,
nie jak ogrodowa sroka,
lubiąca błyskotki
- nie jesteśmy dla Niego jak małe maskotki,
ale dzieci wybrane,
co w powieści zasłuchane,
siedzą na kolanach taty.

Działa wraz z mocą natury,
kiedy głośne ciężkie chmury,
zwiastujące deszcz,
grzmią naburmuszone,
do szybkiego działania przez Boga zmuszone.

Ale znam też inną stronę
Taty, który mieszka w niebie.
Bez problemu znajdzie Ciebie,
kiedy po kryjomu
łzę ocierasz w cichym domu.

Wśród nawałnic życia,
kiedy maminy spódnica
już daleko,
za górą i siódmą rzeką,
On jest blisko Ciebie.

Pomyśl o Nim,
malując na kartce dwie różowe kreski,
że tuż obok siedzi sobie
Twój Ojciec Niebieski.

piątek, 23 października 2009

"Malowanie kreską"

Na calutkim świecie,
i na małym taborecie,
zmieści się niejedna bajka.

Oprzyj się wygodnie,
podciągnij do góry spodnie,
napnij mocno szelki,
po to,
żebyś choć przez chwilę
stał się niewyobrażalnie wielki.

Podnieś ręce swe do góry,
przebij nimi białe chmury,
i dotknij księżyca!
O!
uważaj – blisko była wielka błyskawica!

Jak wspaniale zamknąć oczy
i pozwolić wyobraźni tworzyć cuda.
Na początek mała buda,
z której mały pies wyskoczy.

Potem morze,
ocean wzburzony,
rozlewa swe fale,
w cztery świata strony.

A to heca!
Obok kaflowego pieca
leży miotła czarownicy,
która to zajęta
doborem spódnicy,
całkiem zapomniała,
że jej chatka drzwi otwarte miała.

My w te drzwiczki – hop-hop-hop,
jeden krok i drugi krok,
coraz bliżej tych słodkości,
którymi ona ugości nas.
A potem już szybko – w las.
I radośnie pląsy w górę,
za nogi pękatą chmurę,
może słońce.

Odpoczniemy na tej łące,
Drogie Dzieci,
niech Wam zawsze mocno świeci
jasna gwiazda,
która wypadając sroce z gniazda,
zabłysnęła z całej mocy,
wśród granatów czarnej nocy.

czwartek, 22 października 2009

"Bambiś i złote baobaby"

Bambinka ubrała się bardzo pogodnie,
miała na sobie czerwone spodnie,
żółciutki pasek i trzewiczki,
i takie same rękawiczki.

Reszta ubioru była kremowa,
od góry bardziej czekoladowa,
z tartym migdałem i orzechami,
wisienką, lukrem i fistaszkami.

Na nosku puszek cynamonu,
który naniesion uprzednio w domu,
rozsiewał wśród okolicy,
zapach jestestwa i tajemnicy.

Bambiś lubiła wytworne bale,
koronki, tiule, jedwabne szale,
perły, diademy, tasiemki, wstążki,
grube pierścienie, złote obrączki…
(We wszystkim tym umiłowanie
miała, Przeszanowne Panie).

Partia to była z najwyższej półki,
warta rumaka, złotej szkatułki,
obligacyji różniastej maści,
spotkań, kolacyj, serca zapaści.

Lecz wówczas Bambiś podlotkiem była,
o wielkich balach tylko marzyła,
o sukniach, trenach, złotych słodkościach,
bogatych krewnych i licznych gościach.
(Jak to podlotek, trzpiotka i trzcinka,
naiwne dziewczę, mała dziewczynka).

By więc ukrócić oczekiwanie,
kiedy się Bambiś kobietą stanie,
stawiała wszystko na jedną kartę,
bojowo idąc,
z losem w zaparte.

Taki wojownik – co tylko w domu,
odwagą, męstwem,
a po kryjomu
klejone znaczki, cienkie bibułki,
suszone kwiaty i przyjaciółki.

Wszystko to wtenczas było świeżością,
szczypiorkiem, trawą, serca radością.
Życiem obłoczków na letnim niebie,
przelotnym deszczem, kwiatem na krzewie.
Tak się kręciły bańki mydlane,
bąbelki mleczne, płatki różane.
Aż do momentu pożółkłej trawy,
kiedy runęły to baobaby.

Upadły drzewa z ogromnym trzaskiem,
zatrzęsły mocno sosnowym laskiem,
który ukryty za domem Państwa,
uchylał koron na znak poddaństwa.

Aby nie było za dużo treści,
której ów wierszyk już nie pomieści,
zakończę na tym, Drodzy Słuchacze,
że człowiek biega,
a kangur skacze.

Nie, tak perfidnie to nie spuentuję,
zaraz ripostę tu narysuję,
uszytą wedle oczekiwania,
by nie powiększać rozczarowania.

Bambinka mając dwadzieścia latek,
wsiadła cichaczem na parostatek,
tam zaś poznawszy pięknego Pana,
(w którym do dzisiaj jest zakochana),
wyszła za mąż.

Taki to finał, Moi Kochani,
w historii krótkiej zasłuchani.
Niech się Wam wiedzie,
w bogactwie, w biedzie.
Bądźcie szczęśliwi.

Dobranoc misie,
żuczki i ptysie.
Szkrabki kochane,
jak malowane słońce.

Pa-pa,
Dobranoc,
pierzynka i koc
niech Wam okryje
stópki, rączęta, nosek i szyję.

Jeszcze buziaczek
Mamusi, Taty,
siostry i brata,
śnijcie o Bambiś pośrodku lata.