poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział III
Przygody Kuli-Guli

Część pierwsza. Tajemnica Szklanego Jeziora

Jak wszyscy wiemy, wielkie przygody i trwałe przyjaźnie potrafią przyjść zupełnie nieoczekiwanie, jak burza letnia lub poranny deszcz. Nieraz biorą się z tęsknoty za niezapomniana przygodą lub poznania kogoś ważnego. Tak też było w przypadku naszego kochanego Misiaka Kuli-Guli, który bardzo tęsknił za tym, by mieć prawdziwego przyjaciela. Miał co prawda wielu kolegów, ale z żadnym z nich nie był mocno związany. Coś w środku przypominało mu o tej tęsknocie. Kuli-Guli postanowił słuchać tego wewnętrznego głosu, gdyż czuł, że to mówi jego serce.
Razu pewnego, idąc w kierunku domu, Kuli-Guli zapytał sam siebie, co ma robić, by spotkać przyjaciela, a jego wnętrze szybko dało mu odpowiedź:
- Kieruj się w stronę czystego serca – odrzekło.
- Ale co to znaczy? – spytał Mały Sasanek, dla którego niezrozumiała była ta odpowiedź.
- Musisz odnaleźć Szklane Jezioro, które jest częścią twojego serca – odparł cichutko wewnętrzny głos i zamilkł.
Kiedy Kuli-Guli rozważał to, co wcześniej usłyszał, zauważył, że nogi same prowadzą go w stronę świerkowego gaju, w którym znajdowało się źródełko prawdy, jak mawiali najstarsi Misiakowie. Według tradycji, każdy przeżywający jakąś wewnętrzną rozterkę mógł właśnie tam znaleźć rozwiązanie. Sasanek odważnie szedł przed siebie, z zapartym tchem oczekując tego, co mógł tam zobaczyć. Odchylił ostrożnie białymi łapkami gałązki świerkowe i jego oczom ukazała się śliczna zielona polana. Na jej środku znajdował się spory głaz, z którego sączyła się srebrzysta nitka źródlanej wody. „Hmm – jakie malutkie to źródełko” – pomyślał z rozbawieniem Kuli-Guli – „można co najwyżej przemyć sobie łapki”. I zaśmiał się. Nagle drzewa świerkowe zaszumiały, niebo zakryło się szczelnie chmurami, a spod ziemi usłyszeć można było potężny łoskot i szum wody. Przestraszył się Kuli-Guli jak nigdy – uchwycił się z całych sił owego głazu i zamykając oczy krzyknął:
- Mamo, ja się boję! Nie chcę być sam!
W jednej chwili wszystko ucichło – drzewa wyprostowały się, jakby nigdy nie poruszane wiatrem, chmury rozproszyły się, ukazując słońce, a w oddali dał się słyszeć świergot ptaków. Kuli-Guli, czując na sobie ciepło promieni słonecznych, powoli otworzył oczy. Jak wielkie było jego zdumienie, gdy zamiast polany ujrzał wielkie kryształowe jezioro czyste jak łza. Było ogromne, zdawało się nie mieć ani końca, ani początku. Lustro wody bez ani jednej zmarszczki skrzyło się słonecznym blaskiem. Zafascynowany Kuli-Guli nie potrafił pojąć, jak się tam znalazł? Co stało się z polaną? Jak to wszystko wytłumaczyć? Nie wahając się, podszedł do wody i zanurzył palce w jej toni. „Brrr, ale lodowata! – jak to możliwe o tej porze roku?” – spytał sam siebie Kuli Guli. „Ile dziś pytań bez odpowiedzi” – pomyślał.
- Na wszystko jest odpowiedź – odrzekł niespodziewanie głos wewnętrzny Kuli-Guli, który my często nazywamy intuicją.
- Co mam robić, mój wewnętrzny głosie? Gdzie jestem i dlaczego się tutaj znalazłem? – spytał zdezorientowany Miś – poczuł się bowiem bardzo nieswojo.
- Nic się nie bój, Mój Drogi – odparł mu głos – jesteś blisko odkrycia prawdy, gdyż udało ci się odnaleźć Szklane Jezioro twojego serca.
- Co to znaczy? Odpowiedz, proszę…
- Szklane Jezioro twojego serca – zaczął wewnętrzny głos – zwane także Kryształowym, jest prawdziwym obrazem twojego wnętrza. Jeśli serce masz czyste, bez skazy, twoje myśli są lotne, pełne fantazji, rozpiera cię energia. Potrafisz wówczas czytać w sercach innych i odgadywać z ich oczu pragnienia. Żyjesz wtedy w zgodzie z własnym sumieniem i jesteś szczęśliwy. Obrazem tego jest to Kryształowe Jezioro, które tutaj widzisz, gdyż ono odbija wnętrze twojego serca. Jest czyste i orzeźwiające niczym górski potok.
Jeśli natomiast serce jest przytłoczone smutkiem, oznacza to, że jego właściciel stracił z nim kontakt, nie słucha go i robi po swojemu. Jego myśli stają się chaotyczne, świat jawi się w czarnych barwach, szczęście umyka. Obrazem tego stanu ducha jest Mgliste Jezioro – przygnębiające, o wodzie ciepłej i mętnej. Jest jednak sposób, by na nowo cieszyć się życiem – trzeba odnaleźć utracone serce.
Ostatnim jeziorem duszy jest Czarne Jezioro Rozpaczy, którego każdy unika jak może. Tak bowiem wygląda wnętrze tego, który zabił swe serce i nie potrafi kochać. Nosi on w sobie ogromny zamęt i nienawiść, którą wylewa na wszystkich dookoła. Należy unikać takich osób jak ognia i nie wdawać się z nimi w dyskusję, gdyż serca ich pełne jadu i nienawiści. Na szczęście niewielu takich żyje na tym świecie – większość serc jest tylko zbrudzona, ale ich blask można przywrócić. Jednym ze sposobów jest obdarowanie drugiego miłością, która potrafi uleczyć największą ranę serca. Innym – przyjaźń prawdziwa i szczera troska. Kolejnym – pomoc w potrzebie i czuła opieka. Takich sposobów jest znacznie więcej – wystarczy słuchać głosu swego serca – ono najlepiej poprowadzi.
Jeśli zaś chodzi o twoje serce, mój kochany Kuli-Guli – wyjaśniał dalej wewnętrzny głos – jest ono niczym drogocenny kamień. Dbaj o nie, by nigdy nie utraciło swego pięknego blasku! Bądź szczęśliwy, a nade wszystko – kochaj! Po tych słowach cichy przyjaciel Kuli-Guli zamilkł.
Rozradował się tymi słowami nasz słodki Misiek. Stanął na brzegu jeziora, przyglądając się sobie w lustrze wody. Gdy tak przypatrywał się swojemu odbiciu, zauważył, że zamiast siebie widzi czarnego pieska z trójkątnymi uszkami sterczącymi do góry niczym dwa małe rogaliki. Postać Sasankowego Kuli-Guli przenikała się z obrazem czarnego pieska, ale co zadziwiające – w obrazie tym było tylko jedno serce, będące jakby częścią ich obojga. Widząc to, Kuli-Guli poczuł ogromną tęsknotę za przyjacielem, którego nie miał i trzy gorzkie łzy spłynęły z jego puchatych policzków do Szklanego Jeziora. Płacząc cichutko, Kuli-Guli westchnął:
- Tak bardzo chciałbym mieć przyjaciela… – po tych słowach las świerkowy ponownie zaszumiał, niebo zakryło się chmurami, nastąpił ogromny huk i gdy Sasanek ponownie otworzył oczy – jeziora już nie było. Znalazł się z powrotem na zielonej polanie obok źródełka. Wstał, otrzepał swoje białe futerko z drobnych kamyczków i igiełek świerkowych, i udał się w drogę powrotną, do domu, gdzie czekała na niego zmartwiona długą nieobecnością, rodzina.


Część druga. Przyjaciel czeka, czyli historia pewnego spotkania

Przygoda, jaką przeżył nad jeziorem Kuli-Guli, po kilkunastu dniach okrzepła na tyle, by Sasankowi rodzice pozwolili mu na ponowne wychodzenie samemu z domu (pod warunkiem, że nie przekroczy granicy lasu bukowego). Martwili się oni bowiem o swego syna i nie chcieli, by oddalał się sam za daleko. Natomiast dla naszego bohatera historia ta, nie wliczając kary jaką było niewychodzenie z domu, była najpiękniejszą przygodą, jaką do tej pory przeżył. Nie czuł on już tej dojmującej tęsknoty, która wcześniej tak bardzo mu doskwierała, był bowiem pewien, że wkrótce wydarzy się coś niezwykłego. I nie mylił się nasz Kuli-Guli, gdyż tego letniego pochmurnego popołudnia, który większość dzieci spisałaby na straty, wydarzyło się coś niezwykłego.
Tego dnia Kuli-Guli postanowił wybrać się na pobliskie polany w nadziei przypatrzenia się pracy Pajęczarek Leśnych. Te niezwykłe zielone stworzonka o maleńkich i zwinnych nóżkach w całym Zielonym Królestwie słynęły z nadzwyczajnej pracowitości i niezwykłej płochliwości – były one bowiem tak nieśmiałe, że najmniejszy nawet ruch potrafił je przestraszyć. Z tego też powodu bardzo trudno było je zobaczyć. Tylko nielicznym udało się podpatrzeć je podczas pracy. Ci, którzy mieli to szczęście, powiadają, że widok, tych małych pajączków tkających nici swoimi małymi zielono-cytrynowymi nóżkami jest rozczulający.
Kuli-Guli schodził właśnie stromym zboczem, kiedy niespodziewanie zahaczył nogą o coś przypominającego srebrną nić i straciwszy równowagę, zaczął kulać się z górki niczym piłka. W trakcie tych akrobatycznych rewolucji misiowi zdawało się, że słyszy ciche piski i zawodzenia, ale będąc jedynie toczącą się kulką, nie był w stanie tego sprawdzić. Nagle – bęc! Kuli-Guli wpadł na kogoś, kto razem z nim zaczął koziołkować, po czym oboje wpadli z wielkim hukiem w paprociany zagajnik. Razem leżeli dłuższą chwilę cicho – bowiem wszystkie upadki, jakkolwiek śmiesznie by nie wyglądały, kończą się z reguły bardzo nieprzyjemnie.
Nasz słodki miś wyglądał jak nieboskie stworzenie – jego białe puchate futerko było zmechacone i pożółkłe, za uszami miał liście Kapelusznika Wielkiego, a na brzuszku wielką bordową plamę po jagodziankach. W dodatku cały był okręcony srebrzystą pajęczyną, o którą tak nieszczęśliwie zahaczył. Powoli docierało do niego, że owe piski i lamentacje, które słyszał podczas koziołkowania, nie były wymysłem jego wyobraźni, lecz głosem małych Pajęczarek, które zawodziły nad utratą swojej pięknej pajęczyny. Kuli-Guli bez pośpiechu zaczął przeczesywać swoje futerko, zastanawiając się, co też powie rodzicom w domu. Nagle zorientował się, że przecież nieopodal niego ktoś leży. Ktoś, na kogo niechcący wpadł. Sasanek wstał, otrzepał się z grubsza i zaczął iść w kierunku paproci, z których dochodziły głośne postękiwania. Kiedy odchylił gałęzie roślin, jego oczom ukazał się widok, który poruszył go do głębi. Zobaczył on bowiem wśród gęstych paproci leżącą postać, która ukazała mu się w lustrzanym odbiciu Szklanego Jeziora! To był ten sam czarny piesek z uszkami jak rogaliki! Tyle, że poturbowany. Kuli-Guli stał jak słup soli, nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa.
- Przyjacielu, pomóż mi – powiedział czarny piesek – bo nie mogę się poruszyć. Zdanie to wyrwało z odrętwienia Kuli-Guli, który odrzekł drżącym głosem:
- Jestem Kuli-Guli, Kuli-Guli Sasanka. Misiak Biały Puchaty, a ty?
- A ja jestem Czarny Tinek. Witaj! Po czym podali sobie łapki.
- Przepraszam cię, bardzo – rzekł Kuli-Guli – ale wdepnąłem w sznur pajęczyn i upadłem, i...
- Wpadłeś na mnie i wylądowaliśmy tutaj. Nie wiedziałem, że misie potrafią latać – zachichotał Czarny Tinek.
- Ja też nie – odpowiedział zawstydzony Sasanek. – Nic ci nie jest?
- Oprócz paru siniaków jestem zdrów jak ryba – odparł Tinek – Á propos ryb, właśnie się wybierałem na mały połów, ale upadając złamałem wędkę – odparł zasmucony piesek.
- Nic się nie martw – odparł Kuli-Guli – mój Tatuś wszystko potrafi naprawić.
- Wspaniale! – wykrzyknął Czarny Tinek – dokąd więc idziemy?
- Idziemy do mojego Sasankowego domu w bukowym lesie.
- Chodźmy zatem – odparł Czarny Tinek

Tak oto wyglądało pierwsze spotkanie naszego bohatera z Czarnym Tinkiem – pieskiem, który stał się jego najlepszym przyjacielem.
W drodze do domu Kuli-Guli opowiedział mu całą historię, jaką przeżył nad Szklanym Jeziorem i wyjaśnił mu, dlaczego był tak przejęty jego widokiem. Ten z kolei opowiedział mu o swoich samotnych wyprawach, i o tym, jak bardzo cieszy się, że już nie będzie musiał chodzić wszędzie sam. W ten oto pochmurny letni dzień narodziła się wielka przyjaźń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz